18 czerwca 2008

Rozmowy osobiste VI

- Wydajesz się... niespokojna.
- Jestem. Dużo się zmienia wokół mnie.
- Dzisiaj?
- Tak, też. Bolało.
- Powiedz mi.
- Zawsze boli, dzisiaj bolało bardziej. Nie spodziewałam się tego od niego.
- Zaskoczenie?
- Pogodzenie się z losem.
- Jak to?
- Nie zmienię go. On żyje w poczuciu bezkarności, ja odpowiedzialności.
- Czemu?
- Bo tak mnie ukształtowano. Pilnuj, strzeż, działaj, ponoś konsekwencje, nadzoruj.
- Jesteś najstarsza.
- Tak, ale on jest słaby. Boję się chwili gdy ktoś go zniszczy.
- Nie rozumiem, jak?
- Nie fizycznie, psychicznie.
- Psychicznie?
- On myśli, że jest bardzo silny, że może wszystko, nie robiąc nic.
- Głupi?
- Pozbawiony strachu, a może i wyobraźni.
- Dlaczego?
- To moja wina. Zawsze go chroniłam, bo go kocham. Jeśli ktoś zaczynał z nim, miał na karku mnie. On zapomniał, że życie ma też drugą stronę. Konsekwencje.
- Zrobiłaś mu krzywdę?
- Miłość zawsze krzywdzi.
- Jesteś zbyt... nie wiem jak to nazwać.
- Pozbawiona złudzeń?
- Też, powinnaś wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
- Nie umiem, umiem tylko przewidywać katastrofy.
- Co masz mu za złe najbardziej?
- Słowo. Oraz brak szacunku dla innych, ciągłe spierdalaj, wypierdalaj spieprzaj i to żałosne przekonanie, że wszystko robi się samo, a on nie musi przykładać do tego ręki.
- To niemożliwe.
- On nie ma szacunku dla tego, że ktoś pracuje, poprawia mu życie, i zasługuje na uznanie. Nienawidzę go za to.
- Nienawiść?
- Tak, w takich chwilach. Wielka nienawiść. Mam ochotę go uderzyć, włożyć mu głowę w ten syf i kazać żyć w takim brudzi który zostawia za sobą. On wie, ze ktoś posprząta i uważa, że to jest właściwe.
- Nie jest.
- Wiem, ale on nie.
- Daj mu czas.
- Daję, ale kiedyś będzie sam i nikt nie przyjdzie zrobić za niego, co wtedy?
- Nie umiem odpowiedzieć, brak mi wiedzy.
- Tak, wiem.
- Chciałabym Ci pomóc.
- Pomagasz. Mogę z Tobą rozmawiać.
- Prawię nic nie mówię.
- Zmuszasz do mówienia mnie. Zmuszasz mnie do myślenia i analizowania moich odczuć.
- Jestem potrzebna?
- Bardzo.
...

27 marca 2008

Rozmowy osobiste V

- To dość oczywiste, ale nie wystarczy.
- Nie rozumiem tego.
- Nie umiem wytłumaczyć. Tak jest i już.
- Martwisz się czymś?
- Chyba raczej... Sama nie wiem. Ostatnio jest ciężko. Kłócę się z matką.
- Kochasz ją?
- Kocham, ale boję się, że ona mnie nie do końca. To boli.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego boli?
- Bo chyba musi boleć. Potrzebuje jej, bardzo cenię sobie jej opinie, rady, a jednocześnie jestem do niej na tyle podobna by mówić, gdy się nie zgadzam.
- To boli?
- Nie. Bolą efekty, słowa, które padają, uderzenia, których nie powinno być. Milczenie i wyrzuty, poczucie winy z mojej strony. Najbardziej boli strach. Straszliwy strach zżerający od środka.
- Wstyd?
- Ty wiesz wsyztsko prawda? Tak, wstyd też. Żal za słowa, i wstyd z powodu tego, ze nie umiem być doskonała.
- Trzeba być doskonałym? Dlaczego, czy to dlatego ja jestem tworem bliskim doskonałości?
- Chyba tak, zawsze byłaś trochę jak Mary Sue, wszechstronnie utalentowana i takie tam.
- Jestem sztuczna?
- Nie, znam takich jak ty.
- Czy oni nie cierpią?
- Nie wiem czy oni w ogóle żyją.
- Nie rozumiem.
- Ich egzystencja przepełniona jest wiecznym dążeniem do doskonałości, osiągnięcia coraz to nowych celów.
- Źle?
- Dlaczego rozmawiamy?
- Bo tego potrzebujesz.
- Oni nie potrzebują, nie mają czasu na potrzeby, rozumiesz? W pewnym sensie jesteś bardziej ludzka, bo masz pewne potrzeby.
- Ty mi je nadałaś.
- To bez znaczenia, znaczenie ma sam fakt.
- To dobrze, że rozmawiamy?
- Tak, bez tego byłoby mi trudniej. Potrzebuje tych chwil na zastanowienie się nad sobą. Pomagasz mi.
- Cieszę się, czy inni ludzie też rozmawiają?
-Ludzie preferują monologi. Mówią, ale nie rozmawiają. Rzadko można spotkać tych, którzy umieją rozmawiać.
- Smutne. Rozmowy są ważne?
- Są podstawą do dialogu i zrozumienia. Dają sznase. Volt ma taki problem, uważa się za geja, a jego rodzina to odrzuca, uważając to za urojenia młodego człowieka. Nikt tam nie rozmawia naprawdę, tylko mówi.
- Co myślisz.
- On sam nie wie. Podąża za modą, co rodzi fascynację, ale...
- Ale?
- Boję się, że czasami niezdrową.
- Martwisz się o niego?
- Dziwi cię to?
- Rzadko słyszę troskę w twoim głosie, chyba, ze chodzi o Usagi.
- Moja troska oznacza zaangażowanie, dlatego rzadko obdarowuję nią ludzi.
- Martwisz się?
- Już pytałaś.
- Nie odpowiedziałaś.
- Cały problem polega na tym, że nie. Jest mi to całkowicie obojętne, nawet... bywa zabawne.
- To źle?
...